Jeszcze o Bożym Miłosierdziu...

dokończenie ze str. 5

Przeżycia tej pielgrzymki uzmysłowiły nam, że miłosierdzie Boże jest również podstawą wołania o miłosierdzie w stosunku do innych ludzi, zwłaszcza pokrzywdzonych i cierpiących, osamotnionych, najuboższych, najbardziej dotkniętych kosztami przemian w Polsce. Są to głównie bezrobotni i bezdomni, ludzie chorzy, w podeszłym wieku, osamotnieni i z rodzin wielodzietnych. I te właśnie grupy najbardziej potrzebują pomocy.

Dostrzegamy to i wokół nas. Potrzebujących pomocy bezpośredniej i natychmiastowej jest wielu. Aby ją świadczyć, aby praktykować miłosierdzie, konieczne jest "spojrzenie miłości" i "wyobraźnia miłosierdzia". Są to dla nas narzędzia do codziennego praktykowania miłości miłosiernej wobec bliźnich, wobec członków rodziny, sąsiadów czy społeczności parafialnej w postaci zorganizowanej działalności charytatywnej.

Praktykowanie miłosierdzia każdego dnia i w każdej postaci jest dzisiaj bardzo potrzebne ze względu na ciągle rosnącą liczbę osób potrzebujących różnej pomocy. Aktywność służebna wobec bliźnich wynika bardzo wyraźnie z ostatniego nauczania papieskiego. Wróćmy więc jeszcze raz do wrześniowego numeru "Głosu Św. Jana Chrzciciela" i ze szczególną uwagą przeczytajmy opracowanie o. Proboszcza przybliżające nam "Orędzie o Bożym Miłosierdziu dla Ojczyzny i świata", które ogłosił w sierpniu papież Jan Paweł II. A wtedy wielu z nas będzie wiedziało, jak czynić miłosierdzie wobec bliźnich żyjących wokół nas.

Lucyna Wranik

DŁONIE MATKI

Jest to bajka o Janku najstarszym synu biednego krawca. Ponieważ w domu oprócz niego było jeszcze wiele rodzeństwa, musiał już bardzo wcześnie opuścić rodzinę i wyruszyć w świat w poszukiwaniu pracy, by zarobić na chleb. Przy pożegnaniu mama pogłaskała go swoimi spracowanymi rękoma, które były twarde i szorstkie, ponieważ takimi uczyniło je jej długie życie. Janek czuł, jak bardzo one drżały.

W czasie wędrówki przyłączył się on do dwóch elegancko ubranych, młodych mężczyzn, którzy - jak się potem okazało - byli zamożnymi książętami. Jako ich sługa dotarł do miasta, w którym ludzie rozgłaszali następującą wieść: król chce oddać swoją córkę za żonę temu, kto podda się specjalnej próbie. Już wielu śmiałków próbowało, ale nie potrafili nic wskórać i musiało w smutku wracać do swych krajów.

Słysząc tę wieść, obaj książęta postanowili natychmiast stawić się u króla. Janka jako ich sługę wzięli ze sobą. Zostali oni przyprowadzeni do pięknej komnaty, która była wyłożona wspaniałym, błękitnym aksamitem. Za zasłoną siedziały trzy osoby, które skierowały w ich stronę swoje dłonie: dwie dłonie były białe i delikatne, dwie ozdobione kosztownymi pierścieniami, ale dwie następne były twarde, spracowane i spękane. Król stanął obok nich i rzekł:

- Które z tych rąk wydają się wam najbardziej godne tego, aby oddać im cześć?

Książęta myśleli tylko o pięknej księżniczce, jej majątku i bogactwie, które po ślubie odziedziczą, dlatego też jeden z nich wybrał delikatne, a drugi kosztownie ozdobione ręce. Król zażądał, aby również i Janek poddał się próbie i odpowiedział na jego pytanie. Ten jednak wciąż myślał o spracowanych dłoniach swojej matki i dlatego powiedział:

- Królu, te dłonie przypominają mi moją matkę, jak codziennie rano wstaje do pracy, zajmuje się domem i moim licznym rodzeństwem; to one są dla mnie najbardziej godne tego, by oddać im cześć!

Wtedy opadła aksamitna zasłona. Dwie damy dworu, do których należały delikatne i pięknie ozdobione dłonie, odeszły z szyderczym uśmiechem. Kobietą z popękanymi rękoma była stara matka króla.

Pogłaskała ona delikatnie Janka po policzkach i rzekła:

- Nie dałeś się zwieść bogactwu i urodzie. Twoje serce jest dobre i pełne miłości, dlatego też zasłużyłeś na to, by poślubić moją wnuczkę - a dodatkowo jej bogactwo i urodę!

Wtedy założono mu na głowę drogocenną koronę, urządzono huczne wesele, na które zaproszono rodziców i rodzeństwo Janka. Wszyscy dobrze się bawili i radowali szczęściem młodej pary. Janek tylko co chwila pochylał się nad spracowanymi rękami swej matki i całował je z największą czcią.

Czy pamiętasz ręce twojej matki, które nosiły cię, kiedy byłeś mały, głaskały po głowie, kiedy przeżywałeś różne trudności, błogosławiły cię kiedy zaczynałeś dorosłe życie. Ręce kochającej matki zawsze są spracowane, twarde, pełne spękań i zmarszczek. To życie pozostawiło na ich dłoniach widoczne ślady poświęcenia i ofiary składanej każdego dnia za swoje dzieci, czyli za nas.

Pamiętając o tym, nie wstydźmy się wziąć spracowanych matczynych rąk w swoje dłonie i na znak szacunku oraz wdzięczności całujmy je z należną czcią. Niech chociaż ten serdeczny pocałunek, złożony na świętych dłoniach matki, będzie wyrazem naszej miłości do tej, której nie tylko zawdzięczamy życie, ale przede wszystkim troskę o nasze wychowanie i życiowy start.
A tym matkom, które odeszły już od nas do wieczności, których rąk nie możemy dziś ucałować, ofiarujmy modlitwę, pamięć i dozgonną wdzięczność.

GŁOS ŚW. JANA CHRZCICIELA

CZASOPISMO PARAFII ŚW. JANA CHRZCICIELA I ŚW. KAMILA

Adres Redakcji: Parafia św. Jana Chrzciciela i św. Kamila, ul. Bytomska 22, 42-606 Tarnowskie Góry

Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruk w całości lub częściach tylko za zgodą Autorów.


Poprednia stronaPowrót do menu