OSIOŁEK JANUARY Bajka nie tylko dla dzieci
|
W naszej "żywej szopce" jest zwierzątek wiele: dwie koziczki, dwie owieczki i króliczków czterech. Są bażanty, ich też dwoje, a do tego czarny kucyk i szary osiołek. Ten osiołek wolno chodzi, widać, że już stary, ale za to przez dzieciaki bardzo jest kochany. A gdy mruknie lub zapłacze zaraz wszystkich wzruszy, pokazując jakże piękne są u osła uszy. A teraz wsłuchani w cichą melodię kolędy, posłuchajmy prawdziwej o osiołku
legendy.

Kiedyś w kraju bardzo starym, żył osiołek - cały szary, a na imię miał po prostu January. Osiołek January był najprawdziwszym osłem pod słońcem. Ani nie zaczarowanym, ani czarodziejskim. Żył sobie i już! Bo uważał, że żyć to cudowna rzecz, o wiele cudowniejsza od najcudowniejszych snów.
Pewnej nocy, stojąc zamknięty w komórce usłyszał jak, kukułka roznosiła zwierzętom wiadomość bardzo dziwną. Kukała, że jest taka rodzina, która musi uciekać do Egiptu przed królem Herodem. Okrutny król bowiem czyha na życie małego Jezusa - Dziecięcia, które według przepowiedni proroków jest Bogiem i Zbawicielem świata. Zmuszeni do ucieczki Matka i jej mąż potrzebują więc koniecznie pojazdu.
Usłyszał January, jak na wieść o tym, śpiesznie zbiegły się zwierzęta, bo innych pojazdów wtedy nie było, i zaczęły się naradzać, które z nich będzie Jezusowym pojazdem. Wielbłąd rzekł: "Na kim Jezus sobie siądzie? - oczywiście na wielbłądzie!"
A koń na to: "Chodzisz wolno, jak łamaga! Ja popędzę jak huragan!" Wtedy rzekł powoli słoń: "Cicho bądźże, panie koniu! Jezus jedzie dziś na słoniu!". Tak się chwaliły, kłóciły i wymądrzały, a osiołek January nie mógł nawet ryknąć, że on też, bo siedział zamknięty w komórce... Marzył jednak o tym, by pomóc tym dobrym ludziom, a zwłaszcza małemu Dziecięciu, które przecież jest niewinne i takie bezbronne.
|
|
Ha! Zadumał się nasz osiołek, pewnie inne zwierzęta są piękniejsze ode mnie, większe i silniejsze. Na pewno, któreś z nich okaże się godne nieść na swoim grzbiecie samego Boga.
Zamknięty w komórce, stał January smutny i zrezygnowany. Spuścił swoją głowę i zapomniany przez wszystkich pogrążył się w głębokim śnie.
Jakież wielkie było jego zdziwienie, gdy nazajutrz, otworzyły się drzwi oślej stajenki i January zobaczył stającą przed nim piękną kobietę trzymającą w ręku małe dziecko, a tuż obok niej stał rosły mężczyzna, którego wzrok był spokojny, ale jednocześnie zdradzał zatroskanie.
To pewnie oni - pomyślał January. Ale dlaczego wybrali właśnie mnie? Nie umiał sobie tego wytłumaczyć.
Rosły mężczyzna podszedł do Januarego i założył na jego grzbiet siodło, po czym pomógł wejść kobiecie z maleńkim Dzieciątkiem w pieluszkach.
Ucieszył się January, że nie koń, nie słoń ani wielbłąd, a tylko zwykły szary osioł będzie niósł Jezusa. January chciał podskoczyć z radości, ale nie wypadało. Byłby zaśpiewał, ale nie miał głosu. Zresztą nie musiał śpiewać, bo na powitanie Jezusa wszystkie ptaki zaśpiewały, przybiegły wszystkie zwierzaki, motyle, żuki i biedronki.
|
|
Nawet wielbłąd się garbił i ruszał garbem. A January kroczył dumnie porykując:
"I-aaa! I-aaa! Kto takiego Pana ma". Tak szedł przez pustynię do dalekiego Egiptu. Na pierwszym z postojów podreptał pod drzewo, żeby się poczochrać. Stoi pod drzewem i czuje: kap! - coś kapie, choć na niebie ani chmurki.
Kapu-kap! Kapu-kap! Oblizał January mordkę, a te krople słone jak łzy. To płakało drzewo.
- "Dlaczego płaczesz, skoro wszyscy się cieszą!"
- "Bo zrobią ze mnie krzyż!"
- "Ale po co?" - spytał dalej January.
- "Pewnego dnia przybiją do niego Jezusa, właśnie tego Boga, którego wieziesz na swoim grzbiecie".
- "Jakie to wszystko trudne i wręcz nie do pojęcia" - rozważał osiołek.
- Czy to małe Dziecię nigdy nie zazna spokoju? Czy tak jak dziś ucieka przed Herodem, tak też będzie musiało przez całe swe życie doznawać od ludzi cierpień i upokorzeń?
- Widocznie taka jest cena Jego Miłości - odparło drzewo. - Śpiesz się więc osiołku i zawieś Świętą Rodzinę do dalekiego Egiptu. Teraz losy tego niewinnego Dziecięcia zależą od
ciebie.
Osiołek January jeszcze raz spojrzał na piękne drzewo i pełen radości ryknął:
I-eee! I-eee! Będę mego Pana strzegł.
|